poniedziałek, 30 maja 2016

Trudny los pracownika banku

Kiedyś praca w Banku była wielkim zaszczytem,  spełnieniem marzeń. 
Dziś już nieco inaczej rysuje się obraz pracowników banków. 
   Po pierwsze branża straciła reputację – wpływ na to miał obecny kryzys finansowy i powszechność kredytów subprime (kredyty wysokiego ryzyka udzielane osobom o niskiej zdolności kredytowej) oraz kredyty typy NINJA ( „no income, no job, no assetts”  - brak dochodu, brak pracy, brak majątku)
W Polsce to oni obwiniani są za kredyty tzw. walutowe oraz o dystrybucję polis inwestycyjnych z których prawie wszystkie przyniosły horrendalne straty. 
   Po drugie okazuje się, że praca w banku już nie jest ekskluzywna wolna od wad pracy tzw. przedstawiciela handlowego. Trafiłem właśnie na badania w których bankowcy mówią o swojej pracy. 

  Na co narzekają:

1.       Niestabilność zatrudnienia – najzwyczajniej w świecie boją się o utratę pracy. I to nie z powodu zaniedbania swoich obowiązków ale tzw. optymalizacji kosztów banków. W momencie niskich stóp procentowych i zwiększenia obciążeń banków musza one „ciąć co się da”. Niestety redukcjom zatrudnienia nie widać końca.

2.       Wyśrubowane plany sprzedażowe – z kwartału na kwartał plany sprzedażowe rosną, ci sami ludzie muszą więcej sprzedać i to w dobie „restrukturyzacji” portfeli kredytowych. Za większymi planami rzadko podążają wyższe płace.

3.       Mobbing w miejscu pracy – nieustany stres i nagabywanie możesz „szybciej – wyżej – dalej”. Codzienne odprawy z przełożonymi. Codzienne raporty z wykonania zadań, spowiedzi. Dzień zerowy nie może się zdarzyć ( tzn. dzień bez sprzedaży jakiegokolwiek produktu).


Ech, to już nie ta bankowość co kiedyś, ja przez dziesięć lat pracy w banku chodziłem „do pracy, a nie do roboty”, jednak cieszę się, że od 14 lat prowadzę swój biznes nomen omen związany z bankowością. Pozdrawiam i wspieram wszystkich moich przyjaciół którzy nadal pracują w bankach.

wtorek, 24 maja 2016

Ranking kredytów hipotecznych – czy to ma sens?

Wywiad ukazał się na łamach Życia Olsztyna.

Niemal codziennie jesteśmy zasypywani wszelkiego rodzaju rankingami. Są rankingi kredytów hipotecznych, lokat, kont bankowych. Są też rankingi szkół wyższych, sportowe. Jednak czy takie syntetyczne zestawienie może być pomocne o tym rozmawiamy z Krzysztofem Rzymskim – Niezależnym Doradcą Finansowym.

Jak wygląda ranking kredytów hipotecznych?

Zwykle to jednostronicowa tabela z nazwami banków i kilkoma cyframi. Jedynie od jego twórców zależy co taki ranking ma pokazywać. Może ujawniać , który bank może przyznać najwyższą kwotę kredytu, który ma najniższe oprocentowanie, udzieli kredytu na najdłuższy okres.

No to super, po jego analizie nawet laik wybierze najlepszy bank.

Niekoniecznie. Z rankingami jest jak ze statystyką. Człowiek ma dwie nogi, pies cztery (łapy) – średnio mają po trzy i nikt nie jest z tego zadowolony. Zmierzam do tego, że sytuacja każdego potencjalnego kredytobiorcy jest inna.

Ale przecież eksperci opierają się na jakiś danych.

Tak, zwykle powołują się na średnia rodzinę ze średnimi dochodami. Co to jest jedna średnia rodzina? Małżeństwo bezdzietne czy może wolny związek z jednym dzieckiem, a może z dwoma? Średnie dochody dotyczą całej Polski? A co za przeproszeniem rodzinę z Nagórek obchodzi średnia płaca. Nic, null, zero. Dla nich przydatność rankingów kredytów hipotecznych jest żadna – ba, może wprowadzić w błąd!

Nie, fachowcy nie pozwoliliby sobie na wprowadzanie w błąd.

Oczywiście zastrzegają sobie, że to tylko przykład dla jednej konkretnej sytuacji. Jest grudzień, mam przed sobą cztery rankingi przygotowane przez różnych ekspertów. Każdy z nich wskazuje inny bank jako najkorzystniejszy w różnych kategoriach. Np. 3 banki wygrały w konkursie na najwyższą zdolność kredytową. To ja zadaję pytanie ile jest tych banków o najwyższej możliwej zdolności? I sam na nie odpowiadam. Sytuacja każdego klienta jest inna, specyficzna i indywidualna. Wystarczy by klient miał dochody 2 999zł, a inny 3 001zł i już zdolność kredytowa w poszczególnych bankach będzie inna.

Sugeruje Pan, że rankingi kredytów hipotecznych są „ustawiane”?

Nie, to zbyt daleko idące wnioski. Jednak przez 13 lat pracy na rynku kredytów hipotecznych widzę pewną prawidłowość. Poszczególne media wskazują ograniczona liczbę banków jako zwycięzców. A jeszcze bardziej pikantne jest to, że w niektórych rankingach nie uwzględnia się wszystkich banków. Nie wiem dlaczego niektóre banki są chełpione, niektórych się nie lubi - można jedynie domniemywać…

Co jest pomocne w wyborze najkorzystniejszej oferty kredytu hipotecznego?

Należy zacząć od bardzo szczegółowej analizy sytuacji klienta, struktury jego dochodów i zobowiązań. Wielkie znaczenie ma nieruchomość, wkład własny. Liczba osób w rodzinie również jest istotna. Jest jeszcze szereg innych ważnych informacji. Generalnie klientów można podzielić na cztery grupy. Jedni szukają najlepszych ofert w Internecie – ten jednak nie przeprowadzi szczegółowej analizy i nie rozpozna potrzeb klienta. Oferta będzie hurtowa. Druga część klientów kupuje tylko w swoim banku – ci mogą wpaść w pułapkę drogiej oferty. Bank nie musi się starać bo klient i tak dokona zakupu. Trzecia część klientów bierze urlop i chodzi od banku do banku próbując porównać oferty. I czwarta grupa  – ci klienci odwiedzają Niezależnych Doradców Kredytowych, gdzie w jednym miejscu otrzymują oferty wielu banków.

No tak ale taki niezależny doradca może być zależny od prowizji bankowej.

Tak jak w każdym zawodzie trafiają się różni pracownicy. Ci, którzy patrzą tylko na swoje zyski zwykle szybko wypadają z rynku. Ci zaś, którzy nie przekładają zysku nad reputację są na rynku od wielu, wielu lat. Przez ponad 10 lat widziałem na lokalnym rynku wielu doradców i pseudodoradców, ten „najgorszy sort pracuje na zmywaku w Anglii”.

Jak więc trafić na rzetelną ofertę kredytu hipotecznego?

Rekomendacje i polecania to najlepszy sposób na wybranie najkorzystniejszej oferty. Każdy kto planuje zaciągnięcie kredytu hipotecznego powinien pytać wszystkich znajomych dookoła czy mogą kogoś polecić. Jeszcze raz podkreślę, że rekomendacje to najbezpieczniejszy sposób na święty spokój z kredytem hipotecznym.

Jak Pan mówi o świętym spokoju to jesteśmy właśnie w okresie świątecznym. Czy na zakupach powinniśmy kierować się rankingami?

Świąteczne zakupy to nie moja bajka. Jestem z tego pokolenia, które nie musiało mieć nowej komórki, laptopa, butów co sezon. A wszelkiego rodzaje rankingi np. telefonów służą wmówieniu klientom, że są oto już lepsze, mniejsze, lżejsze. I nie chodzi o to który rzekomo jest najlepszy. Poprzez rankingi pokazuje się, że jeśli Ty kliencie nie kupisz czegoś z topu to jesteś przegrany, najgorszy w firmie. Przeciętny w rodzinie.

Teraz Pan przesadził.

No to popatrzmy na spędzanie Sylwestra. Nie pamiętam jakie miejsca są w tym roku najwyższe w rankingu. Wiem jedno - absolutna większość klientów spędza sylwestra we własnym domu. I już zaczynają się pytania „to gdzie spędzicie w tym roku Sylwestra”, a potem do końca stycznia „ gdzie się bawiliście na Sylwestra”? Jak się czuje teraz większość z Nas? Nie  dajmy sobie wmówić  przez małą grupę osób, że jesteśmy gorszymi ludźmi.

Może coś miłego na koniec?

Życzę wszystkim czytelnikom pogodnych i rodzinnych świąt. W przyszłym roku dokonujcie Państwo tylko właściwych wyborów, spełniających Wasze potrzeby, a nie oczekiwania otoczenia.


wtorek, 17 maja 2016

Mieszkanie od dewelopera czy używane

Artykuł ukazał się w Życiu Olsztyna 17.05.2016


Wielu z nas staje przed wyborem kupić mieszkanie nowe czy używane.  Czym się one różnią, jakie jest bezpieczeństwo zakupu rozmawiamy z Krzysztofem Rzymskim Niezależnym Doradcą Finansowym.

Zacznijmy od definicji rynku pierwotnego i wtórnego.

Mieszkanie z rynku pierwotnego to takie, które jeszcze nie znalazło kupującego. Ten, który je nabywa jest pierwszym właścicielem. Nieruchomość z rynku wtórnego to ta, która już posiadała nabywcę. Tu mamy sytuację podobną do rynku samochodowego nowy – używany samochód. Co ciekawe nieruchomość na rynku wtórnym  może być młodsza od tej na rynku pierwotnym.

Dlaczego klienci wybierają rynek pierwotny?

Ponieważ wszystko jest nowe pachnie świeżością, budynek nie wymaga remontu i co bardzo istotne – można samemu zdecydować o jego wyglądzie. Na etapie budowy możemy dokonać drobnych zmian i osobiści zaprojektować wielkość i wygląd pomieszczeń, np. rozlokować gniazda elektryczne w miejscach faktycznie nam przydatnych. Nowe mieszkanie może odzwierciedlać naszą osobowość -  a to jest bezcenne. Przecież mieszkanie to miejsce w którym spędzamy mnóstwo czasu, to nasza rodzinna ostoja, ma być „takie nasze”.

Ci co kupują mieszkania od deweloperów muszą się męczyć z wykończeniem lokum

Słowo męczyć uważam za nieuprawnione. Wykończenie mieszania powinno być przyjemnością. Przecież nie musimy to robić samodzielnie, nocami. Roboty można zlecieć wykonawcy lub odebrać od dewelopera już wykończone. Czasy omnibusów i złotych rączek odchodzą do lamusa. Każdy nich się zajmuje tym co umie robić najlepiej

Mieszkanie na rynku wtórym eliminuje konieczność wykańczania

Tak zazwyczaj jest. Jednak przyglądając się rzeczywistości nie przypominam sobie sytuacji w której nabywca używanego mieszkania nie przeprowadzał choćby drobnego remontu. Każdy z nas wie co oznacza remont. Jest takie powiedzenie lepiej i taniej wybudować od nowa niż przeprowadzić remont generalny. Zakres przeprowadzanych prac zależy oczywiście od preferencji nabywcy i czasami kończy się na tzw. odświeżeniu.  Przypomina mi się tu historia z życia wzięta. Nasi klienci kupili mieszkanie ośmioletnie „do odświeżenia”. Tak też zrobili – pomalowali lecz płytek w kuchni i w łazience nie zmienili. Teraz żona gotuje „za karę” – nienawidzi swojej terakoty w kuchni i jakby tego mało „nie ma prądu” w pochłaniaczu.

Rynek wtórny to błyskawiczna transakcja

Zazwyczaj tak właśnie jest. Wystarczy wybrać podpisać umowę udać się po kredyt i po półtora miesiącu możemy się wprowadzać. Na ryku pierwotnym może być z ty różnie. Jeśli kupujemy mieszkanie na etapie „dziury w ziemi” to pewnie zamieszamy w nim za rok albo dwa.

Na którym z tych rynków można mieć lepszych, bardziej dopasowanych sąsiadów

Właściwie to nigdy nie mamy pewności na kogo trafimy. Teoretycznie na rynku wtórnym możemy zapukać do każdych drzwi i niczym kolędnik porozmawiać ze wszystkimi.  Jednak … ten sposób jest przereklamowany i zaledwie garstka kupujących z niego korzysta. Czy mieszkanie starsze tym mieszkańcy bardzie zróżnicowani.  Na rynku pierwotnym wszyscy sąsiedzi zapłacili ogromne pieniądze by stać się posiadaczami swojego M. w zależności od prestiżu i lokalizacji cena mieszkań też są różne. Można więc oczekiwać że status majątkowy będzie podobny.

Jak to jest z  bezpieczeństwem zakupu. Wspominał Pan o zakupie „dziury w ziemi” – czy to jest rozsądne?

Każda transakcja zakupu towaru wiąże się z ryzykiem. Na pierwszy rzut oka zakup na rynku wtórnym jest bezpieczniejszy jednak i czyhają na klientów zagrożenia. Wracając do rynku pierwotnego. Od kilku lat obowiązuje tzw. ustawa deweloperska, która w sposób znakomity zwiększyła bezpieczeństwo zakupu mieszkań na rynku pierwotnym. Deweloperzy nie budują już za pieniądze kupujących. Te deponowane są na tzw. rachunkach powierniczych w bankach. W skrócie wygląda to tak, że klient wpłaca na rachunek powierniczy dewelopera zgodnie z postępem robót na budowie. Deweloper stawia blok za swoje środki. W momencie aktu notarialnego przenoszącego na własność mieszkanie deweloper otrzymuje pieniądze z rachunku powierniczego. W razie upadłości dewelopera pieniądze są na bezpiecznym rachunku w banku. W przypadku tzw. rachunków powierniczych otwartych – nieruchomość zostaje wyłączona z masy upadłości dewelopera i to to nabywcy decydują o jej dalszym losie – kończą budowę czy sprzedają.

Jak to jest z gwarancją stanu technicznego mieszkania

Kiepsko jest z tym na rynku wtórym, wprawdzie można zapisać w umowie informacje o stanie technicznym budynku ale z egzekwowaniem to już inna bajka. Na rynku pierwotnym mamy rękojmię dewelopera na 5 lat od chwili przekazania nieruchomości – to długi okres.

Kilka słów o kosztach

Jeśli chodzi o bezpośrednie koszty związane zakupem to na rynku wtórnym powinniśmy się liczyć z taksą notarialną, podatkiem PCC w  wysokości 2% ceny zakupu i ew. kosztami zawiązanymi z obsługą przez Pośrednika w Obrocie Nieruchomościami. Na rynku pierwotny musimy się liczyć z notariuszem, nie ma jednak już PCC (oczywiście w cenę nieruchomości wliczony jest podatek VAT). Jeśli nowe mieszkanie znaleźliśmy z Pośrednikiem to jego usługi są nieodpłatne.

Co z kosztami w czasie eksploatacji

Nowe budynki są wznoszone „w nowych technologiach” zwykle z materiałów wyższej jakości. Można więc liczyć, że koszty eksploatacyjne, składka na fundusz remontowy, będą niższe niż w starym budownictwie. Ceny odsprzedaży nowych nieruchomości są wyższe niż starych. Czyli kupując dziś mieszkanie na rynku pierwotnym stracimy mniej lub bardziej optymistycznie zarobimy więcej niż kupując mieszkanie używane.
 


środa, 11 maja 2016

Nr rachunku bankowego - za długi?

Zastanawialiście się pewnie dlaczego rachunek na przelewie jest tak długi

Od 11 lat  w Polsce obowiązuje 26 cyfrowy rachunek bankowy. 

Do tamtego momenty nr rachunków mogły zawierać również litery i znaki i … mogły mieć różna ilość znaków. 
Dzisiejsze nr są zgodne z Międzynarodowym Numerem Rachunku Bankowego tzw. IBAN. To dobrze bo wysyłając przelew za granicę nie musimy zmieniać nr rachunku jedynie pierwsze dwa pola.

Co więc oznaczają poszczególne litery i cyfry na przelewie?

PL 60 1140 2032 0000 3251 3659 6320

PL – to pole kraju do którego wysyłamy przelew

60 – to tzw. suma kontrolna – ona sprawdza poprawność wpisania kolejnych 24 cyfr w koncie, jeśli           są  niepoprawne – przelew nie zostanie zrealizowany i nasze pieniądze nie będą w             
        nieskończoność wędrowały po kraju czy świecie

1140 20 32 – czyli kolejne 8 cyfr to tzw. nr rozliczeniowy, pierwsze trzy lub cztery to nr konkretnego
           banku, kolejne trzy lub cztery to oznaczenie konkretnego oddziału, ostatnia to cyfra kontrolna

0000 3251 3659 6320 – to już indywidualny numer rachunku klienta w banku, co ciekawe np. firmy z
          branży energetycznej używają tego nr by rozliczać klienta indywidualni  - każdy klient ma        
          tam   też  oddzielny rachunek.



Na tej stronie możesz sprawdzić poprawność rachunku bankowego http://www.konto.uwaga.info/index.php

środa, 4 maja 2016

Tylko 10% mieszkań w Polsce jest zastawionych w bankach


W Polsce zaledwie 9,6% nieruchomości jest zastawionych pod hipotekę. 

To bardzo mało, średnia dla UE wynosi ponad 27%. Chociaż znajdziemy państwa w których jest jeszcze mniej zastawionych mieszkań np. w Rumuni niecały 1%, a Bułgarii to trochę ponad 2%. Jednak nie do takich krajów chcemy równać. Co ciekawe najwięcej hipotek mają Skandynawowie: Dania 51%, Norwegia 65%, a Szwecja ponad 70%.

Ciekawie też wygląda poziom zadłużenia kredytem hipotecznym na mieszkańca. Średnia dla UE to 70 tys. zł, dla Polski zaledwie 10 tys. zł. Najbardziej zadłużeni są Norwegowie – tam na jednego mieszkańca przypada dług w  wysokości 300 tys. zł, Dania to zadłużenie 230 tys. zł, Niemcy to tylko 70 tys. zł.  Na drugim biegunie znajdują Rumuni z zadłużeniem … 2 tys. zł. 

Oczywiście przeliczanie zadłużenia na populację jest pewną zabawa statystyczną. Przecież średni kredyt hipoteczny w Polsce to 203 tys. zł i lekko spada.

Zważywszy na ilość zadłużonych nieruchomości, poziom zadłużenia i ilość kredytobiorców to pozostajemy w ogonie Europy co może oznaczać, że pole do rozwoju produktu kredyt hipoteczny jest bardzo duże.

Można wysnuć wniosek, że czym państwo bogatsze i płace wyższe, tym poziom zadłużenia większy.